Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Pią 15:49, 12 Sty 2018    Temat postu: boy

-Bronicie jej?! - krzyknal. - Tej dziwki diablow?!

Gale szarpnal sie, jakby znow chcial do niego przyskoczyc, ale Snow w pore przytrzymal go za ramie.

Nie nalezalo przebierac miary. Wprawdzie Kaznodzieja mogl rozerwac dzieciaka golymi rekami, ale jutro przyjdzie rozkaz do ataku i kiedy znow beda biegli tyraliera przez ziemie niczyja, nie obroni sie przed kula albo zdradzieckim pchnieciem bagnetu w plecy. Wlasciwie sierzant mial racje, pomyslal. Obecnosc tej dziewczyny moze nas drogo kosztowac. Kazdego z nas.

-Zostaw - rzekl pogardliwie. - Co bedziesz sobie rece brudzil?

Zoltodziob nie zamierzal ustapic. Zanadto zostal upokorzony.

-A co? - Zasmial sie piskliwie. - Tez kochasz kapsuła do floatingu
Boszow?

Kaznodzieja spial sie w sobie i Snow przestraszyl sie, ze skreci dzieciakowi kark. Ale nie. Gale strzyknal mu tylko slina na buty.

-Glupis - powiedzial, po czym odwrocil sie na piecie i odszedl w ciemnosc.

-A wyscie wszystkie rozumy pozjadali? - wybuchl ze zloscia mlody zolnierz. - Czemu macie sie za lepszych od nas?

McBride spojrzal mu prosto w oczy.

-Przezylismy, synku - powiedzial cicho. - Oby i tobie sie udalo. Trzeba ja stad zabrac - rzekl do Snowa.

-Dokad?

Szkot podrapal sie po karku i znow z wyczekiwaniem popatrzyl na zoltodzioba. Tamten usilowal wytrzymac spojrzenie, ale rzadko kto nie czul sie nieswojo przy Szkocie i chlopak tez szybko sie zorientowal, ze sprawa zostala wlasnie definitywnie zakonczona. Przez chwile slyszeli jeszcze mlasniecia blota pod jego stopami i mamrotane pod nosem przeklenstwa.

-Najpredzej do lazaretu - zdecydowal McBride, dzwignawszy dziewczyne z ziemi. - Niech sie nie peta.

-A pogadasz z sierzantem, milosniku Boszow? - zakpil Snow.

Obaj pamietali, ze trzy lata temu to McBride pierwszy wyskoczyl z transzei, kiedy w wigilijna noc zza linii frontu wyszli ku nim allemanscy zolnierze. Rozejm nie trwal dlugo, zaledwie do switu. Dosc, zeby napic sie wspolnie rumu na ziemi niczyjej, wypalic kilka papierosow, pokazac sobie nawzajem zdjecia zon i narzeczonych, zaspiewac koledy. Tamta noc nigdy juz nie miala sie powtorzyc, w kolejna wigilie artyleria dostala rozkaz bombardowac stanowiska po drugiej stronie frontu i nikt nie odwazyl sie wyjsc z okopow. Nie zmienila tez zbyt wiele: ostatecznie nieprzyjaciel pozostawal nieprzyjacielem. Im jednak zapadla gleboko w pamiec. Zaden z tych dzieciakow, sciaganych teraz na front, nie potrafilby sobie jej nawet wyobrazic. Zbyt wiele sie wydarzylo. To manicure ursynów
juz byly inne czasy, inna wojna.

McBride zasmial sie niewesolo.

-Ktos bedzie musial. Inaczej dopadna ja znowu.

Moze tak wlasnie byloby najlepiej, pomyslal ze znuzeniem Snow. Jeden klopot z glowy, a Bog swiadkiem, ze czeka nas ich jeszcze niemalo, jesli jutro nie przyjdzie wsparcie.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group